Co roku potykając się o opadłe orzechy włoskie łapię się na tym, że znów nie zrobię konfitury z zielonych orzechów, przeoczyłam porę, gdy skorupki są jeszcze miękkie, a orzechy wiszą na drzewie i daleko im do chęci spadania. Dlatego kiedy na targu zobaczyłam zielone pomidory wielkości orzecha włoskiego, przypomniały mi się "Smażone zielone pomidory". To konfitura niebanalna, podobna konsystencją i nieco smakiem do figowego....ale jeśli nie znacie, najlepiej zróbcie sami ;). Włoskie wakacje niech jeszcze trwają :)
Przepis na konfiturę z zielonych pomidorów
1 kg zielonych, małych i jędrnych pomidorów
1/2 kg cukru
1 cytryna ( do wyciśnięcia)
Pomidory umyć i pokroić w ćwiartki. Wrzucić do garnka, dodać cukier i sok z 1 cytryny ( można dodać też startą skórkę ). Gotować na małym ogniu co jakiś czas mieszając aż zgęstnieje ( w zależności od zawartości soku w pomidorach, ja gotowałam 1,5 godziny ). Gorącą konfiturę przełożyć do miseczki do bieżącego spożycia, a resztę do słoiczków....o ile jeszcze coś zostanie ;).
To musi byc pyszne :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj :)
UsuńPiękne te zielone pomidorki, a taka konfitura to dopiero musi przepysznie smakować :)
OdpowiedzUsuńprosta w wykonaniu i naprawdę smaczna :)
UsuńSprobuje znalezc zielone pomidory, moze jeszcze znajde na targu...o wiem, znajde je w Portugalii na targu, tm wlasnie jade! Zdjecia inspiruja!
OdpowiedzUsuńPortugalii pozazdrościć :), udanego wyjazdu :), a jeśli chodzi o pomidory...byłam zaskoczona w jak wielu miejscach można je dostać :)
UsuńTyle, że "smażone zielone pomidory" to nie była żadna konfitura, a danie obiadowe na gorąco. Przepis jest w książce na końcu. I wypróbowałam.
OdpowiedzUsuńA pomidory na konfituręę kroję na plastry. I muszą być mocno niedojrzałe,takie całkiem zielone, wtedy maja mało nasionek i malutkie. Konfiture też najlepiej nie gotować cięgiem, tylko przez 3 dni, po troszeczku. Można w międzyczasie pomidory odsączyć i pogotować sam syrop, zważając, żeby nie przypalić oczywiście. Taka metoda gwarantuje zachowanie pomidorów (owoców ogólnie) w jak największej całości, co głównie odróżnia konfiturę od dżemu. Potem te odsączone pomidory z powrotem wrzucamy do syropu, potrząsamy garnkiem, żeby się ładnie utopiły i zostawiamy do wystygnięcia. Trochę zabawy, ale konfitura to produkt luksusowy, więc warto się pobawić.
u mnie jak zawsze tytuł przekornie, stali bywalcy wiedzą :), kolejnym razem spróbuję tą wersję, ale na pewno nie jako danie główne - kosmiczna ilość do przejedzenia, żeby się najeść...przynajmniej w moim przypadku, ale jako dodatek - nadaje charakteru :)
Usuńuwielbiam taki klimat zdjęć, ujęty jest w nich cały smak :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńpiękne zdjęcia - ciekawa jestem smaku!
OdpowiedzUsuńsmak bardzo ciekawy
UsuńJeszcze nie jadłem, ale z dziwnych smaków uwielbiam konfiturę z czerwonej cebuli z pigwą.
OdpowiedzUsuńZnam smak konfitury z pigwy i z cebuli, ale takiego połączenia nie - do nadrobienia ;)
UsuńChętnie wypróbuję przepis. Zdjęcia mistrzostwo :)
OdpowiedzUsuńWypróbuj, dziękuję :)
Usuń