Moje pokolenie zaczytywało się w książkach Musierowicz i dzięki nim dowiedziałam się, że kalafior to kwiat.
Ze szparagami inaczej :), choć takie piękno pod ziemią aż szkoda chować. Jadąc po ziemi lubuskiej można przebierać: białe czy zielone, młode lub starsze, aż się nie chce wierzyć, że dopiero po czterech latach oczekiwania przynoszą plon. Wybrałam białe. Chciałam wydobyć ich kruchość gotując z lekką domieszką cukru, kroplą mleka i kieliszkiem wina gotowym wznieść za niego toast.
Ale... nadmiar kuchennych aspiracji wysadził korki i przepalił bezpieczniki (a była niedziela), w związku z czym kruchość ulotniła się jak opar i pozostało łykowate kłącze, za to jakie urokliwe :).
No cóż, żadna ze mnie Nigella, a mój blog nigdy kulinarnym nie był :)
A dziś nie miałabym już chyba wątpliwości, że kalafior to kwiat ( widziałam fioletowego:), aż żal takiego jeść :)
I chyba zostaniemy tradycyjnie przy pierogach :)
Joasiu, ależ się uśmiałam czytając tego posta!:) Cóż, trzeba przyznać, że aspiracje, zresztą słuszne, do bloga kulinarnego jednak masz! Te zdjęcia są takie "apetyczne", szczególnie pierożki. Tu ogórki, tam kalafior. Mniam!
OdpowiedzUsuńchoć jakiś pożytek :), większość wiozłam autem dogotować u rodziców, a nieszczęsnych szparagów nie :)
Usuń5 moje ulubione,jak z dobrej gazety kulinarnej
OdpowiedzUsuńI te pierogi mniam...
A blog zawsze może stać się kulinarnym choć troszeczkę:)
dziękuję :), tak, mąż mi nawet swoje przepisy z naszych studenckich czasów we Francji przyszykował, na potrawy, jakie gotowali w restauracji ;), może od czasu do czasu coś wrzucę jak nie spartolę :), albo poproszę żeby ugotował, a ja sfocę, będzie pewniejsze :)
UsuńWięcej wiary w siebie Jo
UsuńJa już nie mogę się doczekać tych potraw doprawionych dobrym słowem!!
he, he, ja nawet wiem, jak się żabie udka robi, przepięknie pachnie płonącym koniakiem :), tylko kto te żabki by łapał, jak z tego udka mięska tak niewiele :)
Usuńkalafior, szparagi... fiu fiu.. mniam mniam :)) I właśnie sobie uświadomiłam, że truskawki się kończą a ja nie jadłam w tym roku pierogów z nimi. Chyba muszę to nadrobić, bo narobiłaś mi smaku :)
OdpowiedzUsuńja w tym roku zaczęłam owocowe robić, bo wcześniej jakoś mi nie po drodze były, ale zatęskniłam :)
UsuńNA końcu się po prostu uśmiałam...:):):) Tymi pierogami rozbawiłaś mnie, Kochana! A Musierowiczowska klasyka stoi sobie na półeczce i cieszy - czasem wystarczy sięgnąć po kilka strona aby optymizm znów wrócił:). Wiesz, że "Kwiat kalafiora" niedawno nabyłam znów, bo ktoś go pożyczył kilka lat temu i za żadne skarby nie chce oddac, a ja nie wiem kto to...
OdpowiedzUsuńUściskuję CiĘ!
ja też się ostatnio za nią oglądałam w bibliotece (nie można mieć wszystkiego) i uświadomiłam sobie, że masy tych nowszych części nie znam :)
Usuńto z tego samego pokolenia jestesmy ;-) narobilas mi smaka na pierogi z truskawkami!
OdpowiedzUsuńzważywszy, że pierwsza część została wydana w 1977, a ostatnia w 2008 (nie czytałam), mamy spore pole do popisu ;)
UsuńJedzenie jest bardzo fotogeniczne. I to naprawdę wystarczy na kulinarnego bloga. Smaki i tak sobie tu trzeba wyobrazić.
OdpowiedzUsuńnie wpadłam na to, nie trzeba było prawdy pisać :)
UsuńZrobiłam sobie całkiem niedawno maraton z Jeżycjadą. Idealna sprawa na czas chandry. Znam te książki niemal na pamięć, a jednak z chęcią do nich wracam, zwłaszcza do najstarszych części.
OdpowiedzUsuńKwiat Kalafiora to jedna z moich ulubionych :)
Szparagi widziałam niedawno w warzywniaku, ale obawiam się, że musiałabym je sama zjeść. Kalafior rodzince wchodzi łatwiej, zwłaszcza z bułką tartą i masełkiem :)
a ja spędziłam kilka lat w Poznaniu i dość późno wpadłam na to, że Jeżycjada tam się rozgrywa :), ale ja nie z tych, którzy by adresy książkowe sprawdzali :),
Usuńno ja moich nie zachęciłam tym wyczynem, :), zostaniemy przy szparagach w szynce :)
Mój maraton był czytelniczy, nie krajoznawczy. Czytając, wyobrażałam sobie wiele miejsc, teraz już chyba nie chcę tego zmieniać. Pamiętam, jak byłam rozczarowana po obejrzeniu filmu "ESD", zupełnie inaczej wyobrażałam sobie bohaterów :)
UsuńJa tez sie zaczytywalam w ksiazkach Musierowicz:)))))
OdpowiedzUsuńach, wspomnienia...:)
całkiem nas tu sporo :)
UsuńNo to ja też się dopisuję do fan klubu Musierowicz ;) A jeżeli chodzi o szparagi to w tym sezonie nie wiem co się stało, ale mnie i moim znajomym trafiały się same łykowate i gorzkie :/
OdpowiedzUsuńczyli bez wystrzału korków też można nie dogotować na miękko :)
Usuńpierogi warte grzechu...
OdpowiedzUsuńa co do kalafiora to za fioletowym oszlalam mam nawet gdzies w poscie, a ostatnio żólty podbił me serce ,fajny z niego kwiat:)))
wierze, ja co rusz chodzę na rynek spotkać tego fioletowego, bez skutku :(
UsuńPróbowałam zagrzewać do Jeżycjady szóstoklasistów i przerabiałam z nimi na lekcjach właśnie "Kwiat kalafiora" - oj byli tacy, którzy sięgnęli po więcej. Jednym z zadań było założenie klubu ESD i końcowe podliczenie wyników, a także refleksja nad zadaniem. Ile było tam mądrości dziecięcej i wspaniałej zabawy przy tym:)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia jakże profesjonalne i nawet ten piękny drewniany stół - dopracowane w każdym calu i jak smakowicie.
masz widzę świetne podejście do młodzieży, ja też miałam w podstawówce świetną polonistkę :)
Usuńdziękuję za opinie o zdjęciach, do profesjonalizmu im duuuużo brakuje, a faktura drewna wychodzi cudna na secesyjnej szafce typu nakastnik :)
Pysznie się prezentują pierogi na tych zdjęciach, tak pysznie, że chciałoby się je zjeść. Kalafior i szparagi też są apetyczne.
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńjestem ciekawa jak wyszly ogorki:)doszly juz:P
OdpowiedzUsuńkalafior wyglada tak jakby chcial wyskoczyc z monitora i wskoczyc mi do garnka................................a ksiazki nie znam;(wstyd i hanba:(
pozdrowionka poranna buzka:*
książki masz szansę jeszcze poznać, autorka pewnie jeszcze jakąś wyda :), ale te pierwsze są świetne, takie ponadczasowe, choć dla młodzieży pisane 20 lat temu :),
Usuńogórków połowy słoja już nie ma (dwuipółlatek na raz zjadł 8 - resztę zamknęłam, bo by zjadła więcej ;)
ja uwielbiam takie niedokiszone,pamietam jak mam chowala zawsze ogory bym wszystkich nie pozarla i oby zostalo po ogoru reszcie rodziny haaaa
UsuńZdjecia apetyczne, glodna sie zrobilam!! Mniam :))
OdpowiedzUsuńja tak mam jak zaglądam na blogi kulinarne, op razu ssanie :)
UsuńAle za to jakie pierogi! Aż ślinka cieknie i czyżby podane na "waszych" tradycyjnych talerzach ceramicznych?
OdpowiedzUsuńtak, na lokalnej ceramice :), czasem trzeba patriotycznie nie w barwach flagi :), choć właściwie pierogi by się w koloryt wpisały :)
UsuńUwielbiam kalafior1 Nie jest mi szkoda go jeść, o nie! :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej zapieczony w piekarniku z tartą bułką mmmmm :)
A pierogi z truskawkami były wczoraj. Czekam na jagody!
u nas jagody już pewnie są, bo to Jana już :)
UsuńMoże Twój blog do kulinarnych nie należy, ale narobiłaś mi apetytu! Idę coś przekąsić.
OdpowiedzUsuńmmmmmmmmmm pycha:))) ale zrobiłaś mi smaka na kalafior w bułeczce tartej...:)))
OdpowiedzUsuńszoruj do kuchni :)
Usuń:) Rewelacja! Brawo! Zdarzenie z korkami to jak zwykły przypadek z mego dnia codziennego, wiecznie mam takie niespodzianki od losu ;)
OdpowiedzUsuńA i Musierowicz całą pożarłam, choć strasznie się zawiodłam jak zaczęłam czytać książki autobiograficzne bo nagle z wspaniałej miłej kobiety zamieniła się w krytyczną podsłuchiwaczkę.
A szparaga nigdy nie jadłam. :O
ja też często, ale mi też zegarki stają na ręce, więc... a na szparagi jeszcze chwilkę masz, z holenderskim sosem - super :)
UsuńJak dobrze, że akurat jem drugie śniadanie ;D
OdpowiedzUsuńJeśli jeszcze raz się skusisz na szparagi (a wiem, że jesteś odważna!), to wysmaruj je oliwą, oprósz solą morską i siuuuu je do piekarnika :)
oby piekarnik nie wybuchł :)
UsuńYyyyyyyy.....
UsuńZrób na tacce, na grillu! Też wychodzą bosko. A na takie prosto zdjęte z rusztu solidne płatki parmezanu i szparagowe niebo w gębusi ;D
Nie wiem, grill w sumie może nagle się zapalić. Jo, pozostaje Ci jedzenie chińskich zupek na sucho! ;DDD
No nie,w brzuszku piszczy a Ty pokazujesz takie pyszności...
OdpowiedzUsuńJo robisz fantastyczne zdjęcia...Artyzm z najwyższej półki.
A szparagi, należy korzystać ich okres szybko się kończy.
Są przepyszne.
Pozdrawiam
uczę się, może kiedyś się nauczę :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńsame pysznosci:kalafior,szparagi i te pierozki z truskawkami...mmmm.slinotoku dostalam:)
OdpowiedzUsuń:), trzeba z serwetką oglądać :)
UsuńWszystko ladne jest ale.....na widok pierozkόw o wszystkim innym zapomnialam!
OdpowiedzUsuńi nawet super smaczne były :)
Usuńkalafior...uwielbiam! :) i nie wiedziałam, że to kwiat :)
OdpowiedzUsuńa pierogi..mniam mniam....:)
to już wiesz ;), a pomidory to jagody ;)
Usuńkalafior w angielskim nawet w nazwie ma słowo kwiat - cauliflower - a brokuł też jest kwiatem? nie znam się :)
OdpowiedzUsuńszparagi lubię bardzo, kupujemy zielone, białych jeszcze nie próbowałam, ciekawa jestem jaki mają smak :)
też kwiatem :)
UsuńNo, nareszcie się tu dostałam :-) Wcześniej rozłaziła mi się strona i wyświetlały jakies dziwne komunikaty :-) O tym, ze kalafior to kwiat, wiem z tego samego zródła, hihi. Pyziak mowil tak do Gaby :D Jesienią będzie nowa książka!
OdpowiedzUsuńSzparagi NIGDY mi sie nie ugotowały tak, jak powinny, zawsze wylazi łykowate nie-powiem-co ;-)) Ale pewnie jeszcze zrobię, bo mi weszły na ambicję ;-)
A pierogi z truskawami, smietaną i cukrem miałam wczoraj! Pyszka! Twoje tez wyglądają obłędnie :D
widzisz, ja mam straszne zaległości w Jeżycjadzie, muszę pójść do dziecięcej biblioteki ;)
Usuńpierogis aux fraises, c'est la première fois que je vois cela ... ce doit être très bon !
OdpowiedzUsuńMerci :)
Usuń